Listowieść

23 sierpnia 2021 12:04 2021 Wersja do druku

Obok pięknych książek nie sposób przejść obojętnie, a „Listowieść” Richarda Powersa zdecydowanie się do takich zalicza. Jednak, jak to zwykle bywa przy książkach o tak imponującej objętości, pojawia się w głowie nieśmiałe pytanie – czy da przez nią przebrnąć? Czy ta historia o drzewach pochłonie mnie tak bardzo, że ocknę się dopiero po kilku godzinach z myślą „jeszcze tylko jeden rozdział”, aż ostatni z nich zacznie nieubłaganie dobiegać końca?


Ochrona przyrody została tu ukazana z wielu perspektyw – nie tylko z naukowej i biologicznej, ale także psychologicznej, a nawet artystycznej. Autor przemycił do tej opowieści dziesiątki tematów: historię fotografii, wojnę nuklearną, genetykę, neurobiologię czy krytykę kapitalizmu, a mimo to wciąż czyta się ją jako historię ludzi, dla których przyroda w pewnym momencie staje się najważniejsza. To tylko dosadniej zwraca uwagę na to, że nawet jeśli walka o drzewa rozgrywa się na wielu płaszczyznach, to zanim to nastąpi, musi się ona rozpocząć w ludzkich sercach.
Konstrukcja „Listowieści” przypomina drzewo, składa się z czterech rozdziałów: Korzenie, Pień, Korona, Nasiona, w których zanurzono opowieści o dziewięciu bohaterach. Z pozoru są to niczym niezwiązane ze sobą historie – postaci wywodzą się z innych kultur, mają swoje problemy rodzinne i pasje. Łączy je jednak coś ważnego – wrażliwość na przyrodę i umiejętność dostrzeżenia więcej niż inni. Dzięki temu w toku fabuły przechodzą przemianę i stają się np. aktywnymi działaczami walczącymi o naturę. Historie tych osób – jedna z bohaterek jest wzorowana na Suzanne Simard, kanadyjskiej badaczce, która opisała m.in. jodły wymieniające się składnikami odżywczymi z brzozami – ułożone są jedna w drugiej niczym słoje drzewa. Dzieje bohaterów zaczynają się tak, jak historie drzew – od korzeni, czyli wszystkiego, co ich ukształtowało, a potem okazuje się, że wraz z biegiem historii tworzą złożony system i w pewnym momencie ich losy splatają się niczym korzenie drzew. Lekki styl i nieco metaforyczny, obrazowy język w połączeniu z wielogłosowością i ciekawie przenikającymi się wątkami sprawiają, że czytanie jest niezwykle przyjemne. To z jednej strony opowieść o drzewach, ale z drugiej – o ludziach, którzy są nierozerwalnie z nimi związani. Natura nie jest bytem osobnym, o czym w bardzo dosadny i plastyczny sposób przypomina nam autor na każdej stronie tej książki, stawiając pośrednio pytania o przyszłość nie tylko naszej planety, ale także naszą. Trzeba podkreślić, że „Listowieść” to niezwykła książka i bez dwóch zdań można się zgodzić z Jakubem Małeckim, który zachęcał do sięgnięcia po nią słowami:

Gdybyście mieli przeczytać przed końcem świata tylko jedną książkę, przeczytajcie właśnie tę.

Ten ekologiczny epos powinien znaleźć się w biblioteczce każdego miłośnika przyrody i nie tylko. 
PK