Doradcy od zalesień
W każdym nadleśnictwie pracuje osoba odpowiedzialna m.in. za przygotowywanie planów zalesieniowych dla rolników. To rzesza ludzi, którzy na co dzień stykają się z najrozmaitszymi sytuacjami w tym zakresie. Jakie są ich doświadczenia?
W Nadleśnictwie Radomsko plany
zalesieniowe sporządza Anna Parada. Podkreśla, że choć w PROW jest mowa o
„schematach”, to o pracy doradcy nie można powiedzieć, że jest schematyczna. – Mimo że zajmuję się tym już trzy lata,
wciąż zdarzają się sytuacje, które są inne od poprzednich – opowiada. Są
one nie do końca jasne, różnie interpretowane przez sporządzających plany.
Dwie działki czy jedna?
Anna Parada (na zdjęciu) podaje przykład, kiedy
działkę przeznaczoną pod zalesienia przecina linia energetyczna. Grunt pod nią
może być przeznaczony np. pod plantację choinkową, ale wówczas nie będzie brany
pod uwagę przy wyliczaniu dopłaty. To jasne. Ale kiedy linia energetyczna
dzieli działkę przeznaczoną do zalesienia na dwie części mogą pojawić się inne problemy
w interpretacji przepisów zalesieniowych. Czy powstałe w wyniku podziału dwie
powierzchnie traktować mimo wszytko jako jedną i sporządzać dla nich jeden plan,
czy też potraktować je jako dwie oddzielne?
Pytanie tylko z pozoru wydaje się
być z rodzaju teoretycznych dywagacji dotyczących procedur. Do momentu, kiedy każda
z części działki, którą rozdzielają słupy elektryczne mają powierzchnię większą
niż
–
Sporządzam jeden plan dla takich podzielonych powierzchni, Agencja
Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa przyjmuje je i zatwierdza. Wiem
jednak, że niektórzy doradcy w takich sytuacjach robią dwa plany dla działki
podzielonej przez linię energetyczną, a jeśli jedna część działki nie osiąga
żądanej powierzchni – odrzucają ją – tłumaczy doradca z Radomska.
Inne sytuacje stawiające doradcę
przed dylematem są związane z działkami o szerokości poniżej
–
Ze szkoleń wyniosłam informację, że wystarczy kiedy działka „styka się” z lasem
w jednym miejscu. Niektórzy koledzy dmuchając na zimne przyjmują tylko takie
wnioski, gdzie pole do zalesienia ewidentnie graniczy z lasem, stykając się z
nim całym bokiem – tłumaczy dylemat doradcy Anna Parada i zastanawia się,
że być może dobrym rozwiązaniem byłoby podanie minimalnej długości, jaką
powinna mieć granica z lasem działki przeznaczonej do zalesienia?
To też biznes
Co motywuje do tego, żeby zalesiać
grunty rolne? – Chodzi głównie o
racjonalne zagospodarowanie ziemi. Opłacalność gospodarki rolnej na gruntach
rozdrobnionych, daleko położonych i o słabej glebie jest minimalna albo żadna.
Posadzenie lasu wydaję się w takiej sytuacji najbardziej sensownym wyjściem, a
dopłata jest dodatkowym bodźcem – wyjaśnia Anna Parada.
Dobrze wiemy, że są też osoby,
które podchodzą do zalesienia w typowo biznesowy sposób. Wykupują grunty z
zamiarem zalesienia i często są to wtedy spore powierzchnie. –
Program zalesieniowy gruntów ornych
i sadów. Warunkiem skorzystania z dopłat jest ujęcie jej jako do zalesienia w
miejscowym planie zagospodarowania przestrzennego, a w przypadku braku tego
planu, gdy jej zalesienie nie jest sprzeczne z ustaleniami studium uwarunkowań
i kierunków zagospodarowania przestrzennego gminy. Sad albo grunt orny musi nim
być nie tylko w ewidencji gruntów, ale także zgodnie ze stanem faktycznym użytkowania.
–
Działka musi być utrzymana w dobrej kulturze rolnej – tłumaczy Anna Parada.
Określenie tego, w jakim stanie jest zgłaszany do programu grunt również należy
do doradcy zalesieniowego. Są wytyczne, które pomagają w podejmowaniu decyzji
(dopuszcza się np. 50 pojedynczych drzew na
Lepiej wyjaśnić na początku
Zanim doradca uda się w teren, żeby
tam ocenić sytuację, powinien przeprowadzić wywiad z potencjalnym beneficjentem
programu. Skrupulatność na tym etapie pozwala uniknąć nieporozumień i
ograniczyć wielokrotne odwiedziny różnych urzędów.
–
Pytam ludzi zainteresowanych zalesianiem przede wszystkim o lokalizację
działki, czy znajduje się na naszym terenie, jaka jest jej powierzchnia,
szerokość, czyją stanowi własność, czy są linie energetyczne, rowy, drogi
przecinające działkę, w jakiej kulturze rolnej jest utrzymana itd. –
wylicza Anna Parada. – Staram się już na
wstępie mieć możliwie pełny obraz gruntu, który właściciel chce zalesić.
Właściciel jest w stosunkowo
komfortowej sytuacji, jeśli jego działka nadaje się w całości do zalesienia. W
przeciwnym przypadku trzeba skorzystać z usług geodety, który dokona wyłączenia
jej części z zalesienia. Jak się nietrudno domyślić – to dodatkowe,
niespodziewane koszty.
Samo sporządzanie planu odbywa się wg wytycznych zawartych w rozporządzeniu. – Większość zwrotów w planie jest zrozumiała
nawet dla laika, bo nietrudno domyślić się o co chodzi w grodzeniu upraw, ale
na hasło więźba, region pochodzenia, wielu robi wielkie oczy. Dlatego podczas
przekazania dokładnie staram się wszystko wyjaśniać – objaśnia Anna Parada.
Jeśli później pojawiają się
wątpliwości, beneficjenci dzwonią i pytają. –
Ludzie pytają o najrozmaitsze rzeczy – co to jest zapędraczenie gleby, czy
paliki muszą być kupione, czy można je zrobić samemu? – wymienia leśniczka
z Radomska.
A może ocena punktowa?
Na wiosnę po zalesieniu powierzchni
beneficjent ma siedem dni na zgłoszenie tego faktu w nadleśnictwie. Doradca ma 14
dni od tego momentu, by pojawić się na powierzchni i ocenić jakość wykonanych
prac. To niejednokrotnie mało komfortowa sytuacja – jednym zdaniem należy zaopiniować
zgodność lub niezgodność wykonanych prac z planem. Tymczasem sytuacja na gruncie
nie zawsze jest czarno biała.
Anna Parada chętnie widziałaby
ocenę w formie nieco bardziej złożonej, która wbrew pozorom nie komplikowałaby
sprawy, a wprowadzałaby pewien porządek. – Można
byłoby oceniać poszczególne elementy realizacji planu na zasadzie przyznawania
punktów. Przykładowo – osobno przygotowanie gleby, zachowanie więźby, etc. –poddaje pomysł. O uznaniu uprawy za zgodną z planem zalesieniowym decydowałby
wówczas pewien próg punktów. Taka metoda po pierwsze ułatwiłaby ocenianie, a po
drugie, automatycznie wyjaśniałaby charakter oceny i co chyba najważniejsze –
uzasadniała ją.
Dodać należy, że z wypełnianiem
zaleceń planu zalesieniowego nie jest tak źle. Anna Parada w trzyletnim okresie
swoich doświadczeń tylko jeden raz nie odebrała zalesienia. Beneficjent zignorował
zalecenia i kupił inne niż wskazane gatunki sadzonek, nie z niewłaściwego regionu
pochodzenia. Po tej sprawie niedoszły beneficjent zamieścił na stronie
internetowej nadleśnictwa komentarz, że leśnicy utrudniają dostęp do dopłat
–
Zdarzyło się też, że inna beneficjentka kupiła sadzonki z innego regionu
pochodzenia, ale po skonsultowaniu tej sprawy z mną, zasugerowałam jej, żeby
zwróciła sadzonki, bo nie będę mogła odebrać zalesionej nimi powierzchni. Udało
się, w szkółce przyjęli jej z powrotem ten towar – opowiada pani Anna.
Coraz lepiej przygotowani
Rolnicy, którzy zwracają się o
pomoc przy zalesianu jeszcze kilka lat temu byli słabo zorientowani co do
wymogów, jakie stawia PROW. Trzeba było ich szczegółowo poinstruować o tym,
jakie warunki formalne powinien spełniać grunt, by móc go włączyć do programu. Typowy
beneficjent dowiadywał się też, że zanim zacznie sadzić, czeka go jeszcze zg
Obserwacje doradców potwierdzają,
że roku z na rok rośnie świadomość ludzi, którzy zgłaszają chęć zalesiania
gruntów. Teraz już na pierwszym spotkaniu bywają nieźle przygotowani, mają
podstawową wiedzę na dany temat, a i podczas wykonywania prac w terenie popełniają
mniej błędów. To nie tylko upowszechnienie informacji na temat schematów
zalesieniowych PROW, m.in. poprzez sąsiedzką wymianę zdań. – Coraz lepsze realizowanie
planów może wiązać się z tym, że znając uchybienia jakie popełniane były
podczas zalesień w latach poprzednich, ja też staram się następne osoby
szczególnie uczulać właśnie na te kwestie. Moje doświadczenie też ma na pewno
znaczenie – zakłada pani Anna.
Jeden pracuje, drugi nie ma nic do roboty
Na terenie Nadleśnictwa Radomsko
bardzo mało osób korzysta z programu zalesień zakładającego wykorzystanie
sukcesji naturalnej (schemat II: zalesianie gruntów innych niż rolne).
Zainteresowanie jest duże na terenach, gdzie sporo gruntów przestało być
użytkowanych rolniczo kilka lub kilkanaście lat temu. Mimo iż beneficjent
dostaje mniej pieniędzy niż gdyby las posadził i tak można jego sytuację uznać
za korzystną, bo nie ponosi żadnych nakładów.
Z wnioskami o dopłatę, która ma
wynikać z uznania lasu powstałego w efekcie naturalnej sukcesji styka się
Jednak są i takie nadleśnictwa,
gdzie zagadnienia związane z zalesianiem gruntów w ogóle nie absorbują leśników.
Kiedy w Lesku zalesia się w ciągu roku ponad
–
Mam też stosunkowo niewiele obszarów Natura 2000 – podaje jeszcze jeden
powód popularności programów zalesieniowych Wojciech Jankowski. Do niedawna
bowiem rozporządzenie całkowicie wykluczało możliwość zalesiania gruntów na
obszarach naturowych. Obecnie wymaga się opinii RDOŚ o braku sprzeczności
zalesienia z zapisami planów zadań ochronnych, których… nie ma.
Natura i działki budowlane
W Nadleśnictwie Dukla, gdzie
znaczna część terenu jest objęta Naturą 2000, w ostatnich latach właściwie nie
prowadzi się zalesień. Były one popularne kilka lat temu, kiedy dofinansowywano
je ze środków krajowych. – Obecnie
rolnicy mają też alternatywę w innych dopłatach – szuka kolejnych przyczyn
takiego obrotu sprawy Wiesława Żywiec z Nadleśnictwa Dukla.
Mniejsze zainteresowanie
zalesianiem jest też na terenach sąsiadujących z dużymi miastami. – W ostatnich latach pojawiali się nieliczni
ludzie z pytaniem o zalesienia, ale odchodzili z kwitkiem, bo ich powierzchnie
nie spełniały warunków formalnych. W ciągu pięciu lat wykonaliśmy jeden plan –sytuację
na swoim terenie przedstawia Piotr Król z Nadleśnictwa Krzeszowice, które leży
w bezpośrednim sąsiedztwie Krakowa.
Podobnie rzecz ma się w Grójcu w
środkowej Polsce. – W zeszłym roku
zrobiliśmy jeden plan zalesieniowy, trochę osób pyta o program ale do niego nie
przystępuje – tłumaczy Teresa Kaleta z miejscowego nadleśnictwa. W takich
miejscach ludzie nie liczą na las i dopłaty, ale na daleko bardziej intratną sprzedaż
gruntu na cele inwestycyjne.
Jak widać leśnicy zajmujący się
problematyką zalesienia gruntów rolnych nie w każdym nadleśnictwie mają tyle
samo pracy. I inne też bywają ich problemy. – Muszę przyznać, że lubię zajęcia
związane ze sporządzaniem planów zalesieniowych. Mam już wiedzę na ten temat,
dość pewnie poruszam się w tym zagadnieniu, a jednocześnie pojawiają się nowe
rzeczy i przez to praca nie jest nudna – kwituje Anna Parada z Radomska.
Tomasz Dębiec
"Las Polski", 7/2011